To tu, to tam
Cześć!
Zapraszam Was na pierwszą odsłonę TO TU, TO TAM, cyklu który będzie pojawiał się na blogu raz w miesiącu. Pierwsza odsłona wyjątkowo odnosi się do ostatnich dwóch miesięcy, bo jak wiecie… zwyczajnie nie ogarnęłam.
Czym jest TO TU, TO TAM?
To cykl o miejscach, książkach, gadżetach, ciekawych stronach, rubrykach, komentarzach, przepisach, wydarzeniach i wiele innych – wszystko co mi wpadło w łapki, w czym uczestniczyłam, gdzie piłam kawę i jadłam ciastko, co przeczytałam, znalazłam na końcu internetu i zagościło w mojej głowie na tyle, że warto tu o tym wspomnieć. Do tego dorzucam od czasu do czasu garść pamiątek, kartki z kalendarza, kadry zatrzymanego czasu.
W pierwszej odsłonie znajdziecie:
- dania rozgrzewające + miejsce na mapie Polski gdzie jedno z takich pysznych dań będziecie mogli zjeść oraz #lubieplacki, przygotowane przez Rydzikową
- coś dla miłośników historii i fotografii
- wystawę, która naprawdę może wkurzyć
- broadwayowski klimat w Polsce
- tekst, który utwierdził mnie w przekonaniu, że hasło „mogę wszystko” powinno już dawno odejść do lamusa
- „nowości” na mojej playliście
- Ameryko przybywam!
ROZGRZEWAMY SIĘ
Kocham wrzesień! Dla mnie to zawsze taki, mały nowy rok 🙂 Widocznie pozostało mi z czasów szkolnych, że lubię tę czystą kartkę w zeszycie, nowy długopis i piórnik, tę świeżość i poczucie, że zaczynam coś nowego.
22 września oznajmił nam koniec kalendarzowego lata. W prawdzie w tym roku lata prawie nie było, ale uznajmy, że kalendarz nigdy nie kłamie i zgodnie z tą datą lato 2017 możemy uznać za zakończone. Pa pa pa!
Już na początku miesiąca zaczęłam wyciągać jesienne ubrania z głębi szaf i zorientowałam się, że w naszej kuchni coraz częściej goszczą zupy – wszak wg mnie to jeden z najlepszych sposobów na ogrzanie się jesienią i zimą.
Korzystając z uroków letnich miesięcy i zapasów pomidorowych to właśnie potrawy z pomidorów gościły u nas najczęściej, dlatego też czas na zmianę smaków. W kuchni pojawił się nowy krem – przepis cudo od mojej mamy – krem ziemniaczany, zwyczajowo zwany kartoflanką.
Generalnie wrzesień był miesiącem koloru żółtego – przeplataliśmy kartoflankę, kremem z kukurydzy i nie zapomnieliśmy o sezonie dyniowym.
We wrześniu kilka dni spędziłam w Poznaniu u przyjaciółki. Zwyczajowo odwiedziłyśmy Cafe la Ruina i Raj – bardzo klimatyczne miejsce na poznańskiej Śródce, gdzie serwują najlepszy sernik mango i jak się okazało, wyśmienite curry z wieprzowiną.
Co ciekawe – nie znajdziecie tam tradycyjnego menu. Jeśli szukacie książeczki z całą listą dań to przykro mi – tam jej nie ma. Lista potraw znajduje się na pocztówkach, opatrzonych zdjęciami z podróży Moniki i Jana, właścicieli tego kulinarnego raju.
Curry z wieprzowiną tak mi zasmakowało, że przekopałam internet w poszukiwaniu prostego curry, tym razem z kurczakiem. I trafiłam! Po przepis wpadajcie tutaj. Omnomnomnom!
Październik upływa pod hasłem #lubieplacki. Kilka razy raczyliśmy się tą potrawą w tym miesiącu, zaczynając od placków z cukinii, robiąc czasem przerwę na placki z jabłkami, aż do placków ziemniaczanych. Ostatnie okazały się jesiennym hitem, bo były pieczone w piekarniku i podawane z tzatzikami i wędzonym łososiem. Zainspirowałam przyjaciółkę, która poczyniła kuchenną rewolucją i uraczyła rodzinę plackami z tego oto przepisu. Różnica polegała na tym, że w jej stronach (moich także) placki jada się z cukrem, co dla południowej części Polski jest co najmniej dziwne, ale my lubimy jak jest dziwnie. #Rydzikowa
WWW.HISTOGRAFY.PL
Historia przedstawiona na fotografii. Spore zasoby historycznych zdjęć, z czego każde z krótką wzmianką na temat pochodzenia i wydarzenia przedstawionego w kadrze. Kocham takie smaczki! Jedno z moich ulubionych zdjęć pochodzi z okresu powojennego i przedstawia księgarnię, i sklep z nutami Leona Idzikowskiego. Zdjęcie wykonał Karol Szczeciński – fotograf i operator Polskiej Kroniki Filmowej.
WKURZAJĄCA KOLEKCJA
Kolekcja The Uncomfortable, zaprojektowana przez grecką architekt Katerinę Kamprani, potrafi naprawdę wkurzyć. The Uncomfortable to zbiór rzeczy codziennego użytku, których nie da się użyć lub które są tak niewygodne, że próba ich użycia może skończyć się w zakładzie zamkniętym.
Mój „ulubiony” – klucz
Po więcej wpadajcie na stronę wystawy.
BROADWAYOWSKI KLIMAT czyli PIERWSZA RANDKA W TEATRZE KOMEDIA
Przygodę z Teatrem Komedia zaczęłam od broadwayowskiego musicalu z 2013 roku – „Pierwsza randka” to komedia przepełniona ironicznym humorem, rozprawiająca się ze stereotypami w relacjach damsko męskich. Okraszona zabawnymi dialogami i świetnym głosem Julii Kamińskiej (swoją drogą, byłam w szoku, że ona tak dobrze śpiewa) oraz genialną grą Jolanty Fraszyńskiej, sprawia, że wychodzisz z teatru z bananem na twarzy. Zdecydowanie polecam jako pomysł na jesienną randkę, niekoniecznie pierwszą.
Jako, że była to moja pierwsza randka z tym teatrem, dodam że budynek jest usytuowany w przepięknej, zielonej części Żoliborza, tuż przy parku Żołnierzy Żywiciela, a sam gmach jest wpisany do rejestru zabytków i prezentuje się naprawdę zacnie.
MOŻESZ WSZYSTKO!
Bardzo nie lubię stwierdzeń typu „możesz wszystko”, „wystarczy tylko chcieć”, „impossible is nothing”. To jest taka bzdura, że jak tylko ją usłyszę lub gdzieś przeczytam, zapala mi się czerwona lampka – bullshit! Ucieszyłam się niezmiernie, jak któregoś dnia Ewelina Mierzwińska, na swoim blogu wrzuciła tekst TO NIE PRAWDA, ŻE MOŻESZ WSZYSTKO, rozliczając się z bajką na temat rozwoju osobistego i możności zrobienia wszystkiego. Ciągle trawię ten tekst i obiecuję się odnieść do niego w swoim czasie, póki co zostawiając Was z wpisem Eweliny, który bardzo polecam. Mnie wyrwał z butów i myślę, że nie jednej osobie pozwoli zejść na ziemię i przestać marnować czas na pogoń, zwaną „wszystkim”.
„NOWOŚCI” NA PLAYLIŚCIE
Ostatnio na moją muzyczną playlistę dołączyły takie perełki:
„Let me fly”, tytułowa piosenka z najnowszego albumu Mike&The Mechanics, to stylowy powrót grupy Mike’a Rutheforda (gitarzysty Genesis), po 6 latach nieobecności. Jest klasa!
Piosenka „Get Free”, Major Lazer’a z 2012 roku, w rytm której TVN świętuje swoje 20 lecie. Słuchana przeze mnie we wrześniu z milion razy. Aż dziw bierze, że do tak klimatycznych nut dobrali tak smutne słowa…
Usłyszana u przyjaciółki „Lawina”, muzycznego duetu PIONA oraz Ptakovej zamęczyła we wrześniu mojego męża do granic możliwości 🙂
I perełka! Led Zeppelin Tribute. Nie będę używać słów. Posłuchajcie tej wersji „Stairway to heaven”
AMERYKO PRZYBYWAM!
Wrzucając ten wpis odliczam czas, jaki pozostał do mojego wylotu do USA – zostały 2 doby! Najbliższe dwa tygodnie spędzę na innym kontynencie, w poszukiwaniu nowych inspiracji, pomysłów i oddechu od codzienności.
Ostatni miesiąc upłynął pod znakiem przygotowań, planowania i dodatkowego szkolenia języka. Wrócę do Was z bagażem zdjęć i całego mnóstwa przeżyć, które postaram się zgrabnie przelać na papier. Plan jest ambitny, miejsc do odwiedzenia sporo, a czasu zdecydowanie za mało.
Przy okazji polecam genialną książkę „Mój Nowy Jork” Alessandry Mattanza, opowieść pisana oczami jej mieszkańców, ukazująca miasto z duszą. Swoje odczucia przedstawię na blogu w listopadzie.
A Wam jak minęły ostatnie dwa miesiące? Czego słuchaliście, co czytaliście, gdzie się podziewaliście? Pochwalcie się w komentarzach 🙂
Kolejne TO TU, TO TAM wkrótce… Enjoy!
Fot. archiwum prywatne, LaskowskiPhoto, Rydzikowa, www.histografy.pl, www.theuncomfortable.com
Jull Krajewska
26 października 2017 at 22:05Udanej podróży! Zazdroszczę szczerze 🙂 u nas narazie nie czas na podróże, bo pojawił sie mały czlowiek w domu 🙂
Dziewczyna z agencji
31 października 2017 at 01:20całe życie przed Wami 🙂
Domi
26 października 2017 at 17:20Tak bardzo zazdroszczę.. Uważaj na siebie i czekam na relację. Ja matka polka pracująca wstajaca w nocy do chorego Stacha.
Dziewczyna z agencji
26 października 2017 at 20:08To ja przesyłam moc buziaków i uścisków dla matki polki i Stacha 🙂
Kasia
26 października 2017 at 11:16Ale świetny pomysł na wpis! Baw się dobrze w USA – mi w Stanach strasznie się podobało!
Dziewczyna z agencji
26 października 2017 at 11:22dziękuję! 🙂 będzie na pewno relacja po zakończonej podróży 🙂
Sylwia Wośkowiak-Kierepka
26 października 2017 at 10:48Niebawem będę w Poznaniu i już wiem, gdzie wpadnę na sernik 😉
Bardzo ciekawy post, czekam na kolejne z cyklu.
Dziewczyna z agencji
26 października 2017 at 10:49koniecznie! sernik mango wymiata! generalnie ciasta pieczone przez właścicielkę są mega pyszne! wszystkie! 🙂
Małgorzata Hert
26 października 2017 at 09:32No ja jak zwykle uwagę największą zwróciłam na jedzenie 🙂
Dziewczyna z agencji
26 października 2017 at 09:33jak na blogerkę kulinarną przystało 🙂
Pokularna
26 października 2017 at 08:26Na Pierwszą Randkę muszę koniecznie się wybrać 🙂 i złapałam ochotę na placki ziemniaczane ?
Dziewczyna z agencji
26 października 2017 at 09:33koniecznie idź 🙂 a przed na spacer do parku 🙂 pięknie tam jest.